2010.07.30 Panie Profesorze, jest Pan stałym gościem na OFF Festivalu. Co Pana w nim przyciąga? Na OFF Festival przyjeżdżam regularnie od 2006 roku, kiedy został zorganizowany po raz pierwszy. Po tych kilku latach OFF zyskał zasłużoną sławę i renomę. Jest ważnym przystankiem na kulturalnej mapie Śląska i Polski. Tu nie tylko warto, ale trzeba być. Ja również mam udział w OFFie wpisany w swoim kalendarzu z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Cieszy mnie również, że na naszym Śląsku odbywa się tak popularny festiwal, przyciągający ludzi z wielu zakątków naszego kraju oraz z zagranicy. Wielkie ukłony w stosunku do organizatorów za to, co udało im się w krótkim czasie osiągnąć. Przyciąga mnie idea założycielska festiwalu. Chcę, chyba tak jak inni, posłuchać muzyki innej, dobrej i przede wszystkim wymagającej. Udział w OFFie to dla mnie taki kulturalno-intelektualny przerywnik. Bardzo potrzebny po roku ciężkiej pracy. Czy jakiś artysta szczególnie przypadł Panu do gustu? Nie chcę wyróżniać nikogo, bo zawsze ktoś może się poczuć niesłusznie pominięty. Miałem okazję wysłuchać na OFFie muzyki wielu inspirujących artystów. Takich, których muzyka jest niczym powiew świeżego powietrza. Ich muzyka zapadała w ucha i pozostawała ze słuchaczem na długo. Takie występy gwarantują wysoki poziom tego festiwalu. Dzięki nim poszerza się krąg wiernych uczestników, do których i ja się zaliczam. OFF Festival już w swojej nazwie wpisaną ma opozycję wobec tzw. głównego nurtu kultury popularnej. To forma pokojowego (a przy tym może i pokoleniowego) buntu przeciwko potędze reklamy, konsumpcji, przeciwko najłatwiejszym wyborom w kulturze i rozrywce. Ale czy taka kultura – budząca niepokój, stawiająca trudne pytania, często wręcz na pierwszy rzut oka (i ucha) odpychająca – jest nam w ogóle potrzebna? Jak najbardziej. Kultura jest odzwierciedleniem społeczeństwa i jego gustów. Są one przecież bardzo różnorodne. Są gusta bardziej dominujące, jak również te bardziej niszowe. Miejsca jest dla wielu odmian. I tak samo jest z kulturą, która funkcjonuje w pluralistycznym otoczeniu. A wasz festiwal i jego sukces jest koronnym dowodem potwierdzającym tę tezę. Bez wsparcia władz lokalnych, w tym przypadku miejskich i wojewódzkich, OFF Festival nie mógłby istnieć. Przyszły bowiem czasy trudne dla muzyków. Płyty niemal przestały się sprzedawać, nieliczne firmy prywatne, które decydują się na mecenat wybierają najczęściej muzykę popularną, kalkulując najniższy koszt dotarcia do potencjalnych klientów. Czy uważa Pan, że instytucje publiczne powinny bardziej aktywnie wspierać muzykę niezależną? Czy możliwe jest stworzenie u nas instytucji lub długofalowych programów zajmujących się najpierw edukacją młodych pokoleń artystów, potem współfinansujących ich realizacje, a wreszcie wspierających promocję? Odpowiem na przykładzie filmu, który ze względów oczywistych - rodzinnych - jest mi najbliższy. Ale również zawodowych, gdyż od kilku lat Parlament Europejski przyznaje własną nagrodę filmową tzw. Lux Prize. Otóż kilka lat temu powstał Polski Instytut Sztuki Filmowej. Jednym z jego statutowych zadań jest wsparcie finansowe dla produkcji filmowych. Uzyskały je dotychczas filmy, które nie tylko były hitami kasowymi, ale także te, które niosły przesłanie, były wymagające i podnosiły ważne społecznie kwestie. Wydaje mi się, że stworzenie tej instytucji było ciekawym eksperymentem. Jeżeli jej praca zostanie pozytywnie oceniona, to ten mechanizm wsparcia dla sztuki można będzie powielić w innych obszarach kultury. Photo © European Parliament
|